We wtorek, kompletnie załamana pourlopowym stanem moich włosów, ruszyłam w stronę lodówki. Nie kierowała mną żadna kulinarna pokusa, nie zachomikowałam sobie w jej czeluściach smakołyków na chandrę i zły dzień. Postanowiłam natomiast skorzystać ze znanego od lat specyfiku ratującego przesuszone i osłabione włosy jakim jest maska z żółtka jaja i oliwy z oliwek. Przed laty skorzystałam już raz z tej domowej i w pełni naturalnej maski, nieopatrznie fundując sobie na koniec jajecznicę we włosach. Tym razem - nauczona doświadczeniem- włosy spłukałam chłodniejsza wodą, i voila. Różnica wyczuwalna od zaraz. Włosy pięknie lśniące, miękkie, jakieś takie inne. Najmilszym zaskoczeniem zaś było to, że efekt utrzymał się nawet po kolejnym myciu, co pozwala mi sądzić, że włosy rzeczywiście doświadczyły jakiegoś odżywienia.
Zaczęłam zastanawiać się nad tym dlaczego tak rzadko sięgam po rozwiązania typu: domowa maseczka, peeling, odżywka na włosy. To sposoby znane mi od lat, praktykowane niejednokrotnie przez moją mamę, a nawet przeze mnie w przeszłości. Gdy ostatnio moja siostra zrobiła sobie maseczkę do twarzy na bazie drożdży, przypomniałam sobie jak dawniej lubiłam je podjadać, robiąc taką maseczkę dla siebie ( na serio nie mogę oprzeć się świeżym drożdżom). Jedną z zabawniejszych rodzinnych opowieści jest ta o tym jak mama wystraszyła malutką Zuzię swoim licem wysmarowanym rozgniecionymi truskawkami. Cóż, okazuje się że domowe sposoby na dbanie o urodę mogą mieć traumatyczne dla innych skutki uboczne :)
Pamiętam też, że mama w swoich niezliczonych zeszytach z powklejanymi przepisami kulinarnymi wyrwanymi z czasopism, miała też takie na domowe maseczki czy toniki. Ocet jabłkowy rozcieńczony ileś tam razy - świetny do buzi. Płatki owsiane jako peeling, napar z pokrzywy do płukania włosów. No i która z nas w wieku nastoletnim nie obkładała się z każdej strony plastrami ogórka? Rozjaśniającymi wszystko co trzeba rozjaśnić.
Przypomniała mi się nawet urodowa porada z Bravo Girl (czytanego przeze mnie namiętnie w latach 90-tych) dotycząca oczyszczania porów nosa za pomocą... taśmy bezbarwnej. To mogłoby podchodzić pod kategorie najdziwniejszych domowych sposób dbania o urodę - wespół z rozprawianiem się z cellulitem za pomocą rury od odkurzacza.
Dajecie czasem szansę tym domowym sposobom rodem z kuchni czy warzywniaka? Może znacie godne polecenia strony z takimi właśnie recepturami. Generalnie to można nałożyć sobie na buzię chyba wszystko, ale chodzi o to, żeby rzeczywiście działało.
p.s. może ktoś podzieli się czymś z kategorii "zabawne"? :)
Marta
Dajecie czasem szansę tym domowym sposobom rodem z kuchni czy warzywniaka? Może znacie godne polecenia strony z takimi właśnie recepturami. Generalnie to można nałożyć sobie na buzię chyba wszystko, ale chodzi o to, żeby rzeczywiście działało.
p.s. może ktoś podzieli się czymś z kategorii "zabawne"? :)
Marta