30 sie 2014

Mini-serniczki z ricotty i kilka nowości

Przyznaję, że to chodzi za mną dosyć często. Uparcie, wręcz upierdliwie drepcze za mną krok w krok. Ja do salonu - to do salonu. Ja do łazienki - to do łazienki. Ja do kuchni - to i ono też. A w kuchni jest najgorzej, bo tam potrafi mnie przyprzeć do ściany, zabarykadować mi drogę i przejąc kontrolę nad moim ciałem. Wtedy to kieruje moje ręce w te wszystkie miejsca, w których pochowane ma swoje tajne oddziały... A to w szufladzie ( uzbrojone ptasie mleczko), a to w słoiku ( cała banda ciasteczek i czekoladek), w najlepszym wypadku na paterę z owocami. Słodkie cholerstwo chodziło za mną i wczoraj. Przyparło atak i nie dawało za wygraną. I jeszcze podjudzało, że jak Tomek wróci do domu, to będzie mu tak miło, jak zastanie takie nowe ciasteczko. Wierciło dziurę w brzuchu, łaskotało w podniebienie. No to upiekłam. Mini -serniczki limonkowe  (z ricotty).

p.s. To to nic innego jak nieodparta ochota na coś słodkiego. Można spróbować to zrzucić z balkonu, ale nie zawsze się da :) 


29 sie 2014

Połwysep Tihany nad Balatonem


Akcja reanimacja - wskrzeszam wakacyjny nastrój i przedłużam agonię lata. Przynajmniej do poniedziałku. A potem niech się dzieje co chce... Wrzesień rządzi się dla mnie już jesiennymi prawami. W Tihany zaś rządził  rwący potok turystów,  mit o cudnej lawendzie i pobliski Balaton. To urocze miasteczko uratowało jak dla mnie reputację tego ostatniego. Bo gdybym kiedykolwiek miała wrócić nad Balaton to tylko do Tihany. Miasteczko z bogatą opcją dla turystów, w klimacie "kicz kontrolowany". Paprykowe wieńce, lawendowe mydełka, kubki, kubeczki, spodeczki... Poddaję się!!! Naprawdę ładne. Nawet gdybym bardzo chciała popsioczyć, że wiocha, że tandeta, że istny bazar.... Po prostu mi się podobało :) No mucha nie siada!





26 sie 2014

Wychowaj globtrotera!

Miało nie być jesiennej anhedonii a tu proszę,  nastrój płata mi takie figle... Owsianka mi dziś nie smakuje, radio mnie wkurza, podłoga znowu brudna... No i ile można żłopać tej "kawki" na poprawę humoru? Uśmiecham się właśnie z politowaniem  z siebie samej. Cnoto autoironii! Dobrze, że ciebie mam! Najlepiej mnie ratujesz gdy zaczynam niebezpiecznie dryfować w stronę   ględzenia, mendzenia i zbytniego zdziecinnienia. Taka szybka "pionizacja" i przywołuję się do porządku. Bo to, że jestem  słońcolubna  nie oznacza, że jego zupełna dzisiaj nieobecność może  usprawiedliwić moje zmienne nastroje. A trochę deszczu przecież się przyda, bo inaczej grzyby nie urosną. No i dzieci też :) A propos dzieci. Wczoraj odwiedziliśmy małą Anię i była to nasza pierwsza wizyta u niej. Ania jest na świecie dopiero od kilkunastu dni i ma w swoim małym nosku to,  co ktoś jej przyniesie. Niemniej jednak my nie mieliśmy w swoich większych nosach tej sprawy i dzielnie przyłożyliśmy się do wyboru upominku dla niej. I nie miało to nic wspólnego z  pampersowym tortem, o nie!



                                                            Wydawnictwo Dwie Siostry

24 sie 2014

Luksusowa niedziela

Zamiast szykować niedzielny rosół, po prostu się do niego rozbiorę. Naoliwię ciało i  jeszcze nie tak stare stawy drogocennym złotem z Maroka. Może pokuszę się o kroplę aromatu skradzionego  kwiatom  z dalekich wysp. Kwiatom o nazwach jakich nigdy wcześniej nie słyszałam. Przyodzieję się potem w jakieś drogie fatałaszki. Jedwabie i futra to dosyć rzadki widok na mym ciele, jednak przy niedzieli zrobię wyjątek. Ekstrawagancja sięgnęłaby zenitu, gdybym pod moje futro założyła tylko perły, więc powstrzymam mą próżną naturę i osadzę się troszkę bliżej ziemi. Przewertuję Vogue September Issue by znaleźć jakąś ciekawą kieckę, albo może zdecyduję się na vintage z małego, paryskiego butiku? Pomyślę o ostrygach na kolację. Zapomnę o ostrogach od niebotycznych labutinow...

Zycie jakie jest, każdy wie.  Regularnie kończy się szampon i pasta do zębów. Jeśli za często smażysz frytki na kolację, to kończy się też 5-kilowy zapas ziemniaków. Świat nie zaskakuje cię coraz to nowym widokiem z okna. Raczej gapisz się przez jedno i to samo, które czeka cierpliwie na swoją kolej do mycia. Bez owijania w bawełnę, wciąż za rzadko muskasz skórę jedwabiem i  prawdziwą wełną. Proza życia przyozdobiona jest w acryl, który tylko w czasie wyprzedaży cenią sobie po ludzku. W szczycie sezonu ceny i tak zwalają z nóg, a ciuchy z tym co organic mają tyle wspólnego, co ja z egzotyczną pięknością. Ale ja dzisiaj poudaję, że jestem kobietą luksusową. Przyjrzę się nowym kolekcjom, zacznę oswajać trendy.   Taki niedzielny window shopping, tylko że z kanapy. Przez moje małe, internetowe  okienko na świat. Zapraszam na mój wybór zdjęć z  najnowszych  kampanii mody. Rzeczy, których pewnie szybko nie wciągnę na swój skromny grzbiet :) Ale co tam, piękne rzeczy warto sobie przynajmniej w taki sposób zobaczyć.



22 sie 2014

Budapeszt - moje wrażenia


Gdybym wiedziała, że tam jest tak pięknie, proces porannego wstawania nie trwałby od 4 do 6.30....

Ale trwał. O 4 budzik przestawiliśmy na 6.  O 6 postanowiliśmy jeszcze trochę poleżeć. O 15 zaczęłam żałować, że jednak nie wstałam o 4. Podjęłam jednak mocne postanowienie poprawy i zamiar zaprzestania żałowania czegokolwiek. 3 dni później żałowałam, że nie zostałam tam dłużej. W ogólnym rozrachunku niczego nie żałuję, tylko chcę tam wrócić :) Budapeszt. Miasto i mosty do zapamiętania na długo. Nadreptałam tam mnóstwo kilometrów, miałam swoje ulubione "ścieżki" blisko wspomnianych mostów, bardzo szybko poczułam się jak u siebie. To zresztą moja immanentna cecha, szybko odnajduję się w nowych miejscach. Egzamin z zaliczania obowiązkowych atrakcji zdany na tróję na szynach, bo i słynnym Funikularem się nie przejechałam, nie odnowiłam biologicznie w łaźniach i nie zrobiłam selfie pod Parlamentem. Oddałam się natomiast wielkiej przyjemności łazęgowania i udało mi się w tak krótkim czasie trochę "poczuć" to miasto. Romantycznych zagubień w terenie nie było, gdyż Mąż jest niezwykle dobrym nawigatorem i czyta mapę tak płynnie jak ja najnowsze trendy w Harper's Bazaar. W ramach mini-poradnika wakacyjnego mam dla Was jedną, główną poradę: po prostu się tam wybierzcie. Koniec kropka. 

Piękny kościół na starówce Budy. Wejście do środka płatne.