29 cze 2014

Zpagetti

To pisanie o pięknych wnętrzach i dodatkach  działa na mnie motywująco. Nie tak dawno dzieliłam się z
Wami pewnym znaleziskiem  z sieci -a dziś  wesołe pasibrzuchy już sobie u mnie wygodnie pomieszkują. Przystępuję zatem do następnego etapu mojego niecnego planu. Nastroić się muszę odpowiednio wcześnie, bo nie jest to taka hop-siup historia, o nie. Wymaga zgromadzenia odpowiednich materiałów, podjęcia treningów manualnych, no i rozkminienia know-how, aby ruszyć z produkcją ( sztuk w liczbie 1 :) ). Poczekam, aż zimne wiatry z północy zaczną nam mocniej zawiewać, jak boćki wymienią się na sikorki i gile, a na noc będę zamykać okno w sypialni. Nie będę czekać na zakup bujanego fotela, bo to byłaby lekka przesada. Niemniej jednak szybciej niż jesienią ( kalendarzową, nie życia ) nie ruszę. Publicznie jednak, wszem i wobec wszystkich stałych i niestałych czytelników oznajmiam, że mam mega-fisia na punkcie dzierganych puf i sama sobie taką uczynię! 





24 cze 2014

O bieli

Sto lat temu ( czytaj: będąc w wieku nastoletnim) sądziłam, że w bieli ujrzeć mnie będzie można chyba tylko w dniu ślubu. Egzamin, po którym stałam się bardzo dojrzała,  nie został przeze mnie okraszony białym kołnierzykiem.  Zafundowałam sobie jakiś śliwkowy koszmarek. Gdybym chciała  jakieś pamiątkowe zdjęcie z matury, to chyba musiałabym podejść do niej na nowo, bo w tamtym czymś na szczęście nie dałam się sfotografować. Tkwiło we mnie bardzo mocno przekonanie, że w bieli ( czy generalnie w jasnych barwach ) nie jest mi do twarzy. Ze blado, że grubo, że brzydko, że nijako... Trzymałam się od tych białych kołnierzyków z daleka. Psychologia systemowa się kłania, bo takie tezy wspólnie głosiły mama i babcia. Ach, te przekazy generacyjne :)  Pamiętam pierwszą, nieśmiałą myśl o białej marynarce. Od razu została zestawiona z wyobrażeniem katowickich tramwajów, fruwającej w powietrzu sadzy i wszystkiego co czarne. Przegoniłam ją gdzie popadnie, białej marynarki nie nabyłam, tkwiąc sobie wygodnie w przekonaniu, że to najtrudniejszy ciuch pod słońcem. I wiecie co? To prawda. Białe marynarki są cholernie wymagające. Brudzą się wszędzie tam, gdzie zadbanej i eleganckiej kobiecie nic nie powinno się brudzić ( czytaj: szyja, mankiety ). Wymagają maksimum troski i uwagi - ale dają maksimum stylu i powabu. Rozprawiłam się raz na zawsze z białymi obawami. Teraz w skrytości rozważam wciśnięcie uda w biały dżins... ale do tego trzeba znacznie więcej mentalnej pracy nad sobą samą :) 

Zara

23 cze 2014

O odpoczywaniu

Oddawać się przyjemnościom, ot tak po prostu - to wcale nie tak łatwa sztuka. Wewnętrzny Dyktator pewnie niejednemu z nas próbuje namieszać w głowach w chwilach  odpoczynku. Oklepane "czas to pieniądz" i "bez pracy nie ma kołaczy" pewnie niejeden raz huczy w głowie, odbija się czkawką czy jątrzy w postaci pryszcza na naszych czterech literach, błogo spoczywających sobie na fotelu czy kocyku :)  Niby każdy nowoczesny człowiek wie, że wypoczynek jest równie ważny jak praca. Ze te dwie aktywności winny być w równowadze, bo właśnie wtedy jesteśmy kreatywni, produktywni i sprawni. Power is back (jak to głosi  jedna z reklam)  nie po kolejnej puszce bąbelkowej, płynnej energii, a po porządnej dawce wypoczynku ( w jakiejkolwiek postaci - bo każdy z nas lubi inaczej). Mimo to tak trudno zanurzyć się w odpoczynku bez wyrzutów sumienia, wewnętrznego poganiania, wybiegania myślą do spraw, które czają się tuz za okładką notesów... Skrzętnie zapisane terminy, cele, dedlajny... Ufff... Kilka dni temu wypuściłam z siebie wszystko i poleciało w świat z lekkim wietrzykiem. Stałam się jakby lżejsza (ok tylko wewnętrznie :) ). Aplikowałam sobie truskawki prosto z grządki, proziaki (prawie) prosto z blachy, obdarowano mnie bukietem polnych maków... Ale mi było dobrze :).



18 cze 2014

Tak rodzi się pożądanie... (Bloomingville na jesien i zime 2014)


Szarości, delikatne wrzosy, przydymiony niebieski, musztardowy... I biel i czerń  - ponadczasowe i uniwersalne bez względu na porę roku. Kolory minerałów - topazów, opali i agatów, ametystów i kwarcu. To zdecydowanie moja paleta  barw.
Tak rodzi się pożądanie... Nie, to nie ja. To moje mieszkanie - uwierz mi ono ma już swoją duszę. Zatem zwalam na puste ściany i gołe żarówki - to one tak pragną. Spodobało im się to i owo i chyba chętnie przygarną pod swój ...tzn. mój dach :)



12 cze 2014

Ciała niebieskie (Happy Lights)

Uwieś sobie pod sufitem ( albo ulokuj gdzieś na podłodze) a szczęściem i radością wypełni się Twój dom. Bo skoro duńska marka taką sobie obrała nazwę ( Happy Lights)  - coś musi w tym być ;).  Widocznie te kolorowe kule emanują pozytywną energią. Albo w tajemniczy sposób stymulują nasz mózg i odczuwamy permanentne szczęście. Przypominają mi jakieś ciała niebieskie - magiczne księżyce odległych planet albo wielką gwiazdę. Hmmm... kto chciałby zamieszkać pod tą szczęśliwą?



10 cze 2014

Pani ćma i jej morskie lampy


Tytuł posta przewrotny - zamiast o nocnych motylach - będzie o lampach ( wiem - już kiedyś o tym pisałam). Zastanawiam się, czy  w innym wcieleniu nie byłam jakimś owadem albo inną latającą cholerą? Pchałam się pod klosze lamp, było mi tam ciepło i bezpiecznie.  I stąd ta moja fascynacja tymi przedmiotami. Ja mam chyba jakiegoś fisia na ich punkcie. Słowo  honoru - nawet w internecie, po natknięciu się na stronę z cudownymi lampami - serce zaczyna mi bić szybciej a w brzuchu fruwają kolorowe motyle ( a może ćmy? ). Te biało-granatowe i turkusowe  przywodzą mi na myśl letnie rezydencje nad ciepłymi wodami. Inne - z masy perłowej i koralowca - przeczesywanie nagrzanego, złocistego piasku w poszukiwaniu wakacyjnych, skarbów...

P.S. Wzdycham sobie do monitora i liczę na TK Maxx :)



7 cze 2014

Po prostu kwiaty

Puszyste, pachnące  kule piwonii. Soczyście zielone łodygi frezji zwieńczone białą główką.  Twarde i harde pęki goździków. Zapraszam Calineczkę - niech się skryje Mała na noc w moim cudownym bukiecie...



3 cze 2014

Nowe książki plus dywan

Na blogu ostatnio cisza.... Do mojego krwiobiegu wdarł się groźny wirus potocznie zwany lenistwem. Zadomowił się skubany i całkiem mu we mnie wygodnie. Sparaliżował mi paluchy i stukanie w klawiaturę stało się mocno utrudnione. Remedium na tę przypadłość jeszcze nie wynaleziono, ratuję się zatem myślą, że "wszystko mija " i " jutro też wstanie dzień" oraz dopuszczam ewentualność, że nie zostanę słynną blogerką ( śmiech  :) ). Jednak proszę nie myślcie, że tak jałowo spędzam czas. Buszuję i wyszukuję, co rusz wnoszę coś  na to nieszczęsne czwarte piętro. Domowe ognisko sobie coraz piękniej płonie a ja dokupiłam kilka  książek i  czytam przy kominku ze świec :)