21 maj 2014

Plakat

Dekoratorskie zapędy dopadły  mnie już  w wieku wczesno-nastoletnim. Przejawiały się wielkim zamiłowaniem do wszelakiej maści kompozycji z suszonych kwiatów i obwieszaniem prawie wszystkich ścian w pokoju plakatami.  Zaczęło się ( chyba) tradycyjnie.  Romantyczne delfiny wyskakujące wysoko na tle zachodzącego słońca... Skromnie ubrane damsko-męskie pary pod dziwnie wykręconą palmą. Bravo! Dizajn wprost z kiosku Ruchu. Teraz ściany mojego mieszkania jeszcze nie są plakatem skalane, ale... coś się kroi :) Natknęliśmy się w sieci na plakaty autorstwa Ryszarda Kaji i przepadłam. Jest i Solina i Cisna - czyli prawie  moje  rodzinne strony. Są i Katowice najeżone na plakacie wysokimi kominami. Co wybrać na główną ścianę w salonie?   Rozterki lokalnego patriotyzmu rozrywają mi serce  na pół... Czy iść za swoimi korzeniami czy uczcić miasto, w którym teraz mieszkam? Ufff... Jest rozwiązanie tegoż arcytrudnego dylematu ;) Wielkie białe cycki i  brzuch i Chałupy - kupiły mnie bezapelacyjnie :) 


14 maj 2014

Pasiak idealny


Rzecz zdawałoby się tak prosta - a podczas jej wyboru bywam wielce niezdecydowana. Niby nic takiego. T-shirt w paski. Jeśli jednak nie zapałam do niego miłością wielką już na samym początku - zwykle szybko wraca na  sklepową półkę. O bezwarunkowym uczuciu nie ma tu mowy. Warunków stawiam mu kilka, wszystkie są równorzędne, kompromisów nie uznaję ( no dobra- czasem uznaje - ale tylko podczas wyprzedaży :) ). 

ZARA


9 maj 2014

Stoliczku nakryj się

Stoliczku nakryj mi się tak pięknie... Nakarm mi oczy do syta... Ugość mnie wyrafinowanie. Przepuść mi te wszystkie talerze na kolanie, kanapki na szybko przy kuchennym blacie i, o zgrozo, brak specjalnych sztućców do ryb :) Wina dolej do cudnych kielichów, osłodź zwykły  smak codziennego menu. To nie tylko talerz, widelec i łyżka -  pełna micha, pełny brzuch. To spożywanie - celebrowanie. Stan skupienia zupy lub umysłu.  Kęs po kęsie, atom po atomie, nasycanie się holistyczne. Dla ciała alfabet witamin i minerałów. Dla duszy trochę piękna i uroku. Tak - potrzeba na to czasu i szczypty kreatywności, kilku świeżych kwiatów - a dla niektórych okazji. Jednak mam nieodparte wrażenie, że nawet tak nielubiana przeze mnie  kaszanka, mogłaby w takich nakryciach smakować... ładniej :) 


6 maj 2014

Dywany

Codzienność nabiera delikatnych rumieńców. Kurzu jest jakby mniej, niezagraconej przestrzeni jest zaś jakby więcej. Proporcje "tego jak ma być" -  do  "tego jak jest" wypadają coraz korzystniej. Tu jakaś rureczka na biało, tam jakaś szafeczka dokręcona wreszcie do ściany. Oto staje się dom. Jest takie jedno miejsce, które omijamy wciąż szerokim łukiem. Piwnica. Straszy nadal pełnymi pudlami. Zejście tam to jakby zejście do piekieł - dusza cierpi, smagana batem wyrzutów sumienia ( zamiast uwijać się w mieszkaniu z robotą to my jakieś wcale nie planszowe gry o tron uprawiamy ). Serialowe, wojenne strategie ze mnie mieszkaniowego stratega nie uczynią. Plany zmieniają się często, wizje bezpańsko dryfują sobie w powietrzu. Ot, tu jakaś myśl padnie, tu jakaś zakiełkuje...Atramentowe indygo ostatnio przegrywa z morską bryzą  ( która już jest na ścianie). Ikeowska witrynka trzyma się mocno, nasze  ochy i achy regularnie zasilają jej dominującą pozycję. Wczoraj przybył dywan, ale okazał się być zbyt gruby ( na serio!). Stanął na drodze drzwiom do łazienki, a każdy wie, że one wymagają czasami szybkiego otwierania :)

A propos dywanów i dywaników. To  moim zdaniem jeden z czołowych dodatków kreujących piękne ( lub niestety mniej) przestrzenie. Uroda i funkcjonalność bez wątpienia winny iść w parze. W jednym z moich ulubionych ( Ikea)  jedno z kryteriów jest w lekkiej niedowadze ( ach, piękne, kremowe długie włosie :) ). Toż to będzie uciecha dla roztoczy i kurzu ;).

Poniżej zdjęcia moich faworytów.

IKEA