29 kwi 2015

Towarzystwo Wzajemnej Adoracji


Pierwsza rocznica była wyjątkowo cicha, wokół nie śmigały korki od szampana, nie było wódeczki,  śledzików, ogóreczków  i innych specjałów na tzw. ząb. Ot, zwyczajny dzień pary uwikłanej w trudną relację z bankiem.  Wiadomo o co w niej chodzi i bynajmniej nie jest to seks. W tym dniu proporcje zostały nieznacznie zachwiane i z 30 zrobiło się 29... W tym swoistym odliczaniu w dół towarzyszy nam  roznegliżowana parka, która podstępnie wdarła się w ubiegłym roku  na naszą ścianę ( łapiąc  nas na piękne oczy i urok osobisty)  i odgrywa wieczne wakacje w Chałupach. Przyrzekłabym nawet, że czasami  wyczuwam od nich  ten charakterystyczny, nadmorski  zapaszek ze smażoną rybką w tle.  Chyba, że  to  ja mentalnie dryfuję po morzach dalekich i bliskich oraz plażach z obłędnie białym piaskiem, cierpiąc przy tym na omamy  węchowe. Cokolwiek jednak nie powiedzieć o tych roznegliżowanych wariatach, nieustannie poprawiają mi humor swoją nonszalancką postawą. Zawiązałam  zatem coś na kształt Towarzystwa Wzajemnej Adoracji, z sobą  w roli samozwańczego prezesa, który dokłada wszelkich starań, aby uwić tej parce miłe gniazdko (lub  wyrażając się precyzyjniej - miłą ściankę). Zrobił się z tego całkiem przyjemny zakątek domu. Ostatnio dołączyło tam oliwkowe drzewko - prezent-niespodzianka od ukochanych sióstr, który dotarł do mnie kurierem. Bo i ja odliczam sobie w kwietniu  latka, niestety od 30  w górę... Stan na dziś to +1.



21 kwi 2015

Garść wiosennych pomysłów

Dotknął mnie syndrom  wiosennej infantylizacji. Objawia się on dosyć przyjemnie, może mieć jednak poważne skutki uboczne w postaci fiu-bździu w głowie aż do późnego lata.  Jesienią powinno przyjść opamiętanie, ale i to nie jest pewne. Jeśli jesteś ciekawa czy i ciebie dotyczy ten stan, bardzo szybko możesz dokonać autodiagnozy. Objawy osiowe to : obkładanie wszystkiego świeżymy kwiatami i fotografowanie (na wzór ikon z  instagrama); zamiłowanie do pastelowych odcieni, a w szczególności do niebieskiego i różu ( może powodować silne zaróżowienie istoty szarej w mózgu - badacze jeszcze nie są pewni jak wpływa to na umiejętność podejmowania racjonalnych decyzji ); paradowanie z szpilkach i cienkich marynarkach przy porannych temperaturach w okolicy zera; spożywanie dużych ilości tzw. nowalijek oraz zmutowanych truskawek o smaku podobnym do naturalnego; podwyższony nastrój i tzw. banan od rana do północy;  natrętne myśli dotyczące plaży i palm  oraz  nieustająca chęć wypróbowywania różnych nowości.    Swój organizm należy obserwować z przymrożeniem oka i dużą dozą wyrozumiałości - wszak wiosna jest tylko jeden raz w roku.




19 kwi 2015

Stać cię na więcej niż myślisz...


W tamten piękny, wczesnojesienny dzień, opyliliśmy już bułki z tuńczykiem z puszki i pakę kabanosów, przegryzając na deser orzechy laskowe i inne bakalie. W plecaku topniały zapasy na dalszą część wędrówki, jednak widoki zapierały dech w piersiach i odciągały uwagę od takich prozaicznych życiowych kwestii jak jedzenie. Po prostu karmiliśmy oczy z rozdziawioną gębą. Poza tym wyprawa miała jeszcze bardzo praktyczny charakter.   Za kilka tygodni miał się odbyć nasz ślub, zwialiśmy zatem na weekend w Tatry żeby zapomnieć o tym całym stresie. A ja o mojej delikatnie przyciasnej w cyckach sukience. Nasi towarzysze przekonywali nas, że nie bedzie  źle - sami niedawno  przeżyli ślub i wesele, czego wtedy szczerze im zazdrościliśmy.

Gdyby ktoś wtedy powiedział mi, że idziemy na jakiś ponad dwutysięcznik, po prostu postukałabym się palcem po głowie i została paść owce na hali. Ja zwyczajnie nie wiedziałam gdzie zmierzamy, więc w swoim tempie, krok za krokiem wdrapałam się bez szczególniej zadyszki na Starorobociański Wierch. Gdy dowiedziałam się, że mierzy 2176 m n.p.m. dosłownie pękłam z dumy. A potem poczułam tak nieopisaną radość i satysfakcję, nie dowierzając w to, że udało się tak po prostu, bez jakiś przygotowań. W tamtym roku to była moja  pierwsza wędrówka po Tatrach, w weekend przeszliśmy  około 50 km.




16 kwi 2015

Wiosenna garderoba

Cała jestem zanurzona w pastelowych kwiatach, kropeczkach, w błękicie i w różu i w innych dziewczyńskich atrybutach - taki wiosenny stan umysłu. I stan szafy. Bardziej pożądany niż posiadany, ale ratuję się jak się da, wyciągam z jej zakamarków dawno nienoszone rzeczy, aplikuję sobie odcienie, na które zimą byłam za blada, za nijaka. Teraz w kwestii kolorytu mej cery nic się nie zmieniło ( i zbyt wiele nie zmieni, bo raczej marnie opalam się na twarzy), ale samej sobie wydaję się w nich atrakcyjniejsza. Ulubione jesienno-zimowe szarości i czernie nie popadły w niełaskę, muszą jednak grzecznie dzielić się  miejscem na mym grzbiecie. Przyjdzie im jeszcze konkurować ze stylem marynarskim, bo wraz z nastaniem wiosny zaczynam gorączkowo poszukiwać pasiastych ubrań i dodatków. W tym roku czuję też nieodpartą pokusę noszenia dżinsowej katany. Kurczę, nigdy jej nie miałam, jestem zatem tak uboga o to  doświadczenie. No istna plama. W wieku 31 lat łapię się czasami na myśli o szybkich sposobach na odmłodzenie wizerunku :) Wszak na te treningi nigdy nie jest za wcześnie, prawda?  Jak myślicie, katana daje radę?



12 kwi 2015

Lubię, a rzadko robię...

Zaraz po tym, jak umyłam wczoraj w domu okna, spłynęła na mnie potężna dawka energii. A może to ten poranny, pierwszy bieg? Sama nie wiem. W każdym razie dostrzegłam całokształt spraw z innej perspektywy. Bywam w życiu malkontentem - na szczęście tylko bywam :) Kopię się wtedy mocno w tyłek i szybko przypominam sobie wszystkie świetne rzeczy, których doświadczyłam w swoim życiu, dobre wybory, niezapomniane osiągnięcia . Podglądam czy podczytuję tych, których uważam za ludzi sukcesu, jakkolwiek by go nie definiować. Utwierdzam się w przekonaniu, że los leży w moich dłoniach, więc nie ma sensu zaciskać ich w pięści z niemocy czy złości na samą siebie. To nic nie da. Zdecydowanie lubię w sobie tą umiejętność szybkiego stawiania siebie samej do pionu.


Lubię, a rzadko robię...


Właśnie wczoraj przypomniałam sobie o pewnym umysłowym ćwiczeniu,  w którym wzięłam udział dobrych kilka lat temu, podczas szkoleń w ramach tzw. szkoły trenerów. Właśnie tam uczyłam się jak prowadzić szkolenia i pracować z grupą ludzi. Zaproponowano nam wtedy zadanie, które rozpoczynało się od słów " Lubię, a rzadko robię..."  Taka umysłowa gimnastyka i spojrzenie wgłąb siebie.  Króciutki rachunek sumienia w drodze do rozwijania umiejętności dbania o samą siebie, swój komfort psychiczny i fizyczny oraz samorozwój.  O wypoczynek i relaks, niezbędny do zdrowego funkcjonowania. Taki banał, krzyczący z okładek wszystkich poczytnych czasopism i porannych programów telewizyjnych. Jednak niedoceniany, gdyż czas to pieniądz, więc na odpoczynek i relaks zdarza się nam go nie mieć. W ćwiczeniu tym chodzi zaś o dostrzeżenie drobnych, malutkich przyjemności, na które  wcale nie musimy poświęcać dużej ilości czasu czy wydawać masy pieniędzy.  Suma tych drobnostek składa się zaś na szeroki i szczery uśmiech na twarzy, błysk w oku, poczucie zadowolenia i równowagi.

Jak jest u mnie? Co lubię, a za rzadko robię? Moich 10 przykładów znajdziecie poniżej.



9 kwi 2015

Kwietniowe zdrowe praktyki

 Czuję, że gdzieś głęboko we mnie wszystko się mobilizuje, porusza i wzrasta. Jestem napalona na wiosnę. Po raz pierwszy od kilku miesięcy pomalowałam wczoraj paznokcie na czerwono. Zachowałam się też jak typowa kobieta w drogeryjnym dziale ze szminkami i błyszczykami i przytargałam coś nowego do domu. Wiosna zawróciła mi w głowie. W napięciu  oczekuję tych chwil, kiedy będę chodzić jak naćpana od zapachu bzów, jaśminu i wiosennego deszczu. Wcześniej chciałabym zaliczyć jeszcze kwitnące tarniny , a później czeremchy . Babcia i mama od zawsze przestrzegały, żeby nie zostawiać jej kwitnących pąków w sypialni, gdyż ponoć można się nie obudzić od ich intensywnego zapachu. Tym razem jednak  zaryzykowałabym takie   odurzenie... Ach, ta wiosna! Uderza do głowy nowymi pomysłami na samą  siebie, podsyca ambicje, koloruje rzeczywistość, odejmuje lat ( niekoniecznie metrykalnie).  Zatem  mam ochotę na szalony romans z mężem ( no ok, może być też Grey :) ), chcę być frywolna i kompletnie nią  pijana. Pragnę, aby sączyła się powoli i rozkosznie i przenikała do każdej komórki  mojego ciała. Chcę słuchać jak drą się w stawach żaby, szwendać się  po lasach i parkach, pójść gdzieś przetańczyć całą noc, upić się białym winem.  Jest tak jakby wszystko zaczynało się na nowo. Uwielbiam to uczucie...
Chciałabym pielęgnować je w sobie jak najdłużej. Troszczyć się o to by niezmiennie zachwycać się każdym nowy wiosennym porankiem, bez względu na fakt, że moje okna dopominają się o umycie.  Zrzucić parę kilo balastu z bioder, ale cycki zostawić w spokoju :) Kupić coś w odcieniu nieba, kwiatów hibiskusa.... no i może jeszcze jeden szary t-shirt do kolekcji. 


Ale tak naprawdę to najbardziej pragnę kupić sobie buty do biegania :)



pixabay.com