Codzienność nabiera delikatnych rumieńców. Kurzu jest jakby mniej, niezagraconej przestrzeni jest zaś jakby więcej. Proporcje "tego jak ma być" - do "tego jak jest" wypadają coraz korzystniej. Tu jakaś rureczka na biało, tam jakaś szafeczka dokręcona wreszcie do ściany. Oto staje się dom. Jest takie jedno miejsce, które omijamy wciąż szerokim łukiem. Piwnica. Straszy nadal pełnymi pudlami. Zejście tam to jakby zejście do piekieł - dusza cierpi, smagana batem wyrzutów sumienia ( zamiast uwijać się w mieszkaniu z robotą to my jakieś wcale nie planszowe gry o tron uprawiamy ). Serialowe, wojenne strategie ze mnie mieszkaniowego stratega nie uczynią. Plany zmieniają się często, wizje bezpańsko dryfują sobie w powietrzu. Ot, tu jakaś myśl padnie, tu jakaś zakiełkuje...Atramentowe indygo ostatnio przegrywa z morską bryzą ( która już jest na
ścianie). Ikeowska witrynka trzyma się mocno, nasze ochy i achy
regularnie zasilają jej dominującą pozycję. Wczoraj przybył dywan, ale okazał się być zbyt gruby ( na serio!). Stanął na drodze drzwiom do łazienki, a każdy wie, że one wymagają czasami szybkiego otwierania :)
A propos dywanów i dywaników. To moim zdaniem jeden z czołowych
dodatków kreujących piękne ( lub niestety mniej) przestrzenie. Uroda i
funkcjonalność bez wątpienia winny iść w parze. W jednym z moich ulubionych ( Ikea) jedno z kryteriów jest w lekkiej niedowadze ( ach, piękne,
kremowe długie włosie :) ). Toż to będzie uciecha dla roztoczy i kurzu
;).
Poniżej zdjęcia moich faworytów.
Jak Wam sie podobaja moje typy? :)
Marta
Jak dla mnie 3. Niestety trzeba też pomyśleć jak się go będzie odkurzać, to tak a propo tych z długim włosiem :)
OdpowiedzUsuńjak dla mnie pierwszy zdecydowanie najlepszy - ma naprawdę ciekawy wzór ;-)
OdpowiedzUsuńNie ma nic lepszego (no może jest ale to i tak jedno z fajniejszych uczuć) niż czuć miękki dywan pod gołymi stopami! <3
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń