3 wrz 2014

Zatem wrzesień!

Nie da się już dłużej  udawać, że nic się nie dzieje. Bo się dzieje. Wyjęłam już czarne botki z szafy, posegregowałam chustki i szale, a mąż wreszcie nie jest za bardzo ciepły na przytulanie ! Taki żywy kaloryferek to zdecydowanie jedna z najlepszych opcji na zbliżające się  chłody. Idzie jesień. Stuka swoimi obcasami w chodniki, czasem zamienia je na nieprzemakalne Huntery. W zanadrzu ma też parasolkę, ale i okulary przeciwsłoneczne jeszcze mogą się przydać. Pogodowe rokowania nie są jeszcze przesądzone i Pan Zubilewicz na pewno wciąż negocjuje dla nas trochę słońca. Co poniektórzy szczęściarze dopiero teraz wyjadą na swoje Krety i Rodosy. Cwane boćki też już nas opuściły. Ale my się zimy nie boimy! Więc co tu dopiero mówić o jesieni. Zrobimy sobie zupkę z dyni ( już jest i eksploduje kolorem!), nasuszymy grzybów ( druga partia już w piekarniku, własnoręcznie zebrane :) ).  Powłazimy w babie lato - niech obklei nam policzki i włosy! Szczęściarze z areałem wreszcie sprawdzą czy marchewka w tym roku obrodziła i czy dziki nie wyżarły ziemniaków. A Faszionistki mają swoje September Issue, zatem dla każdego coś dobrego !

Ok, ok... byle do wiosny :))





 Ulubione, jesienne ozdoby. Ale szykuje się poważna konkurencja ( za parę dni nowy naszyjnik DIY )



 Z szarymi kamieniami - pull&bear
 bordowo-zloty - pamiątka z Barcelony


 Szukam inspiracji przepisowych. Po wakacjach mam postanowienie- raz w tygodniu gotuje lub piekę coś zupełnie dla mnie nowego.  Ostatnio śliwki w natarciu.





A jak Wasze nastawienie do jesieni? :)

pozdrawiam

Marta

1 komentarz:

dziękuję za odwiedzenie Zakładników Codzienności oraz za Twój komentarz