Generalnie, zdecydowanie bardziej odpowiada mi uczucie łaskotania policzków i rozwiewania grzywy przez ciepłe, południowe wiatry, aniżeli smaganie ich tymi mroźnymi z północy. Czuję się niespecjalnie atrakcyjnie z głową wciśniętą w wielką, zimową czapę. Moim ruchom nie dodają gracji toporne trzewiki. Gdzieś tam głęboko, pod niezliczonymi warstwami ubrań, skryte jest przecież ciało kobiety. Jednakże kto by się do niego w ogóle zdołał dokopać i jak to zrobić zgrabiałymi od zimna palcami? Wracając jednak do topografii terenu - czyż zimowy krajobraz nie wydaje się Wam monotonnie biały i nudny? Po horyzont tylko śnieg i śnieg, ewentualnie zmrożony śnieg - który tylko w słoneczne dni oszałamia niesamowitym blaskiem. Gdy szarość leje się z nieba strumieniami i spowija neurony marazmem, tylko wizja rozgrzanego piasku i turkusowej wody rozmraża i wtłacza życie w krwiobiegi.
Okazuje się jednak, że nawet tak niereformowalne organizmy jak ja, którym daleko jest do szusowania na nartach czy snowboardzie, potrafią znaleźć w zimie coś przyjemnego. I na tym nie koniec, gdyż w ich ( mocno ograniczonej chłodem ) wyobraźni, mogą nawet rozpanoszyć się wizje zimowego urlopu. Wśród śniegów i mrozów, z panem Yeti za sąsiada. Niezbadane są wyroki losu i własnych preferencji. Potok słonecznych promieni dokonuje metamorfozy nudnych, spowitych bielą krajobrazów, przeistaczając je w drogocenne, skrzące się przestrzenie. Martwa natura nabiera życia. Świat - chociaż wciąż nurza się w bieli - odzyskuje kolory. Zmiana perspektywy - ostatnio jej doświadczyłam, i dobrze mi z tym. Okazało się, że zima nie jest taka czarno-biała.
Serce mi się rozmroziło dla zimy. Ujrzałam ją ostatnio z zupełnie innej perspektywy. To pewnie słońce zbyt mocno przygrzało i stąd te nieznane wcześniej uczucia :) Sama nie wiem... Nigdy wcześniej perspektywa zimowego urlopu w górach nie była dla mnie szczególnie atrakcyjna. Nawet wizja grzanego wina przy komiku to było zbyt mało. Wybieranie urlopu w styczniu czy lutym traktowałam jako czyste marnotrawstwo. Lepiej zachować go na ciepłe miesiące, a zimę jakoś przewegetowac. Tak sobie myślałam. Ostatnio zmieniam jednak zdanie w tym temacie, w wizja wyjazdu na kilka dni w góry, aby spędzić tam aktywnie czas w sposób dostosowany do siebie ( nie jeżdżę na nartach czy snowboardzie) wydaje mi się coraz atrakcyjniejsza. Odczarowuję zimowe urlopy i zmieniam perspektywę :)
Może ktoś z Was ma podobnie w tym roku i czuje miętę do ( rzecz jasna - słonecznej) zimy ? :)
Marta
Może ktoś z Was ma podobnie w tym roku i czuje miętę do ( rzecz jasna - słonecznej) zimy ? :)
Marta
O tak taką zimę to ja też lubie! I to nawet bardzo!
OdpowiedzUsuńJa też tak mam!:) a może się starzejemy?:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZima w górach - coś cudownego! :)
OdpowiedzUsuńNieeee, ja zdecydowanie lato i plażę, choć Twe zdjęcia zachęcające wielce są:)
OdpowiedzUsuńOj ja czuję :) W tym roku wyjątkowo, gdyż z racji mojego stanu musiałam zrezygnować z nart i wyjazdu :)
OdpowiedzUsuńO, a ja się właśnie wybieram do Szczyrku pod koniec lutego. Koniecznie daj znać, czy są tam jakieś miejsca, które warto odwiedzić! Mam nadzieję, że się śnieg nie roztopi do tego czasu, bo ja z tych co na narty ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!!
Piękna zima, cudne zdjęcia zwłaszcza to ostatnie. pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń