Luty zadomowił się już na dobre. I to z całą masą godnych siebie atrybutów w postaci śniegu, mrozu, zwisających zewsząd sopli lodu i... tony piachu z solą wnoszonych do domu na butach. W głowie nieśmiało kiełkują pierwsze myśli o wiośnie. Wizualizuję sobie słońce i zieleń. W moim umyśle cała w niej tonę, jest mi przyjemnie ciepło i tak błogo....Tymczasem, w rzeczywistości muszę odpowiednio balansować ciałem, aby nie wykopyrtnąć gdzieś na ulicy albo nie wpaść w zaspę. Lutowe, zdrowe praktyki dosyć długo zajmowały mi umysł. Przypomnę, że ich ideą jest dbanie o siebie holistycznie oraz rozwijanie umiejętności wprowadzania zdrowych nawyków małymi krokami. W ten sposób, nie dodając sobie szczególnie wiele nowych obowiązków, możemy wcielać w życie drobne, a bardzo korzystne dla nas zmiany. O moich styczniowych zdrowych praktykach pisałam tutaj, zrobiłam również pierwsze podsumowanie.
Ustalenie dwóch lutowych, zdrowych praktyk, poszło mi bez wysiłku. Postanowiłam wzbogacić trochę swoją dietę oraz zadbać o skórę w pewien specyficzny i bardzo polecany sposób. Z podjęciem decyzji odnośnie trzeciej nie było tak łatwo. Wciąż coś mi nie pasowało. Miałam poczucie, że tak naprawdę potrzebuję czegoś innego. Wreszcie wsłuchałam się w swój organizm i już wiem, co to może być . Zapraszam Was zatem na moje lutowe, zdrowe praktyki.
Po pierwsze postanowiłam zaprzyjaźnić się grejpfrutem. Przynajmniej połówką codzienne, chociaż bardziej skłaniam się za jednym całym owocem. Póki co wybieram czerwone. Grejpfruty nie należą do moich ulubionych cytrusów - chętniej sięgam po słodkie pomarańcze czy mandarynki. Ale to właśnie one są nazywane królem cytrusów. Wielokrotnie słyszałam same peany pochwalne na ich cześć. Wpływają korzystnie na przemianę materii i są polecane przy diecie odchudzajacej, mają sporo witamin C, działają antybakteryjnie i antywirusowo. Na schyłek ( mam nadzieję) zimy, wzmocniona odporność bez wątpienia mi się przyda. A tak w ogóle, lubicie grejpfruty?
Po drugie podjęłam decyzję o rozpoczęciu domowej kuracji kwasem migdałowym. Moje siostry już od dłuższego czasu używają i bardzo chwalą efekty. Skóra staje się ponoć milsza w dotyku, wygładzona i rozjaśniona. Moją zmorą są drobne przebarwienia - zarówno posłoneczne jak i po zmianach trądzikowych. Takie pojedyncze punkciki, w których skóra ma zmieniony odcień. To ostatni moment, aby zająć się tym w tym okresie w roku - z mojej dosyć ubogiej wiedzy wynika, że wiosną wszelkie kuracje z kwasami należy stosować bardzo ostrożnie, gdyż słońce wchodzi z nimi w niekorzystne dla skory reakcje. Nie jestem pewna, czy tak samo sprawa się ma z kwasem migdałowym o niskim stężeniu. Jeszcze trochę czasu mam, więc ruszam do dzieła. Któraś z Was stosowała? Jakie wrazenia?
Trzecia zdrowa praktyka... Tu decyzja nie była zbyt prosta, ale po dłuższym przemyśleniu zrozumiałam czego potrzebuję dla swojego organizmu właśnie teraz. W-Y-C-I-S-Z-E-N-I-A. Od jakiegoś czasu miewam trudności z zasypianiem. Pomimo tego, że w tygodniu aktywna jestem od 6.30 do 23.30 ( bywa, że dłużej), czasami tak zwyczajnie nie mogę się wyciszyć i zasnąć. Po głowie latają mi różne pomysły - o czym mogę napisać na blogu, co zrobić jutro na obiad, z kim o czymś porozmawiać... Oliwy do ognia dolewa fakt, że czasami rozpoczynam wieczorne ćwiczenia grubo po 21. I jestem fizjologicznie zbyt mocno pobudzona, by zrelaksować się i zasnąć. Niestety, na dłuższą metę jest to dosyć męczące. Postanowiłam trzecią zdrową praktykę poświęcić właśnie temu. Chcę by wieczory służyły relaksowi i odpoczynkowi umysłowemu, po to by spokojnie i szybko zasypiać. Mam kilka pomysłów jak to osiągnąć, planuję również osobny wpis na blogu.
Takie są moje plany na lutowe zdrowe praktyki. Co o nich myślicie?
Oczywiście styczniowe nadal aktualne :)
Marta
Ustalenie dwóch lutowych, zdrowych praktyk, poszło mi bez wysiłku. Postanowiłam wzbogacić trochę swoją dietę oraz zadbać o skórę w pewien specyficzny i bardzo polecany sposób. Z podjęciem decyzji odnośnie trzeciej nie było tak łatwo. Wciąż coś mi nie pasowało. Miałam poczucie, że tak naprawdę potrzebuję czegoś innego. Wreszcie wsłuchałam się w swój organizm i już wiem, co to może być . Zapraszam Was zatem na moje lutowe, zdrowe praktyki.
Po pierwsze postanowiłam zaprzyjaźnić się grejpfrutem. Przynajmniej połówką codzienne, chociaż bardziej skłaniam się za jednym całym owocem. Póki co wybieram czerwone. Grejpfruty nie należą do moich ulubionych cytrusów - chętniej sięgam po słodkie pomarańcze czy mandarynki. Ale to właśnie one są nazywane królem cytrusów. Wielokrotnie słyszałam same peany pochwalne na ich cześć. Wpływają korzystnie na przemianę materii i są polecane przy diecie odchudzajacej, mają sporo witamin C, działają antybakteryjnie i antywirusowo. Na schyłek ( mam nadzieję) zimy, wzmocniona odporność bez wątpienia mi się przyda. A tak w ogóle, lubicie grejpfruty?
Po drugie podjęłam decyzję o rozpoczęciu domowej kuracji kwasem migdałowym. Moje siostry już od dłuższego czasu używają i bardzo chwalą efekty. Skóra staje się ponoć milsza w dotyku, wygładzona i rozjaśniona. Moją zmorą są drobne przebarwienia - zarówno posłoneczne jak i po zmianach trądzikowych. Takie pojedyncze punkciki, w których skóra ma zmieniony odcień. To ostatni moment, aby zająć się tym w tym okresie w roku - z mojej dosyć ubogiej wiedzy wynika, że wiosną wszelkie kuracje z kwasami należy stosować bardzo ostrożnie, gdyż słońce wchodzi z nimi w niekorzystne dla skory reakcje. Nie jestem pewna, czy tak samo sprawa się ma z kwasem migdałowym o niskim stężeniu. Jeszcze trochę czasu mam, więc ruszam do dzieła. Któraś z Was stosowała? Jakie wrazenia?
Trzecia zdrowa praktyka... Tu decyzja nie była zbyt prosta, ale po dłuższym przemyśleniu zrozumiałam czego potrzebuję dla swojego organizmu właśnie teraz. W-Y-C-I-S-Z-E-N-I-A. Od jakiegoś czasu miewam trudności z zasypianiem. Pomimo tego, że w tygodniu aktywna jestem od 6.30 do 23.30 ( bywa, że dłużej), czasami tak zwyczajnie nie mogę się wyciszyć i zasnąć. Po głowie latają mi różne pomysły - o czym mogę napisać na blogu, co zrobić jutro na obiad, z kim o czymś porozmawiać... Oliwy do ognia dolewa fakt, że czasami rozpoczynam wieczorne ćwiczenia grubo po 21. I jestem fizjologicznie zbyt mocno pobudzona, by zrelaksować się i zasnąć. Niestety, na dłuższą metę jest to dosyć męczące. Postanowiłam trzecią zdrową praktykę poświęcić właśnie temu. Chcę by wieczory służyły relaksowi i odpoczynkowi umysłowemu, po to by spokojnie i szybko zasypiać. Mam kilka pomysłów jak to osiągnąć, planuję również osobny wpis na blogu.
Takie są moje plany na lutowe zdrowe praktyki. Co o nich myślicie?
Oczywiście styczniowe nadal aktualne :)
Marta
Też zaczynam się lubić z grejpfrutami, masz racje czerwone są smaczniejsze, bo od zwykłych aż się twarz wykrzywia przy jedzeniu. DObry pomysł, ja tez staram się pilnować i jeść surowe owoce i warzywa, choć wciąż to zbyt mało.
OdpowiedzUsuńMOże spróbuj ćwiczyć wcześniej, a tak jak piszesz wieczorem się wyciszać, wtedy organizm powoli będzie się szykował do snu i problemy z zasypianiem się zmniejszą
ja jem tylko czerwone teraz:) ale lubię tez zielone, te sweete
UsuńKocham twój pomysł na wprowadzanie co miesiąc trzech małych zmian - o swoich lutowych już pisałam u ciebie w komentarzach. Te twoje też fajne - sama miałam pomysł na "jedno jabłko dziennie" :)
OdpowiedzUsuńA kwas migdałowy POLECAM!!! Sama używam jakoś od początku roku i efekty rewelacyjne: skóra gładsza, jaśniejsza, pory mniej widoczne, przebarwień dużo mniej. A nie biegam na jakieś specjalistyczne, kosmiczne zabiegi, tylko stosuję pod krem "mezo serum" z kwasem migdałowym z bielendy za 25zł (!). I żeby nie było - to nie jest reklama! Ale jak dotąd żaden inny kosmetyk nie przyniósł mi tak szybko TAKICH efektów :)
Pozdrawiam cieplutko! Zuza
utwierdzam się zatem w przekonaniu o dobre decyzji :)
UsuńZ wieczornymi ćwiczeniami miałam podobny problem, pobudzona byłam, zamiast się wyciszyć. Od miesiąca wstaję wcześniej (o 5) i ćwiczę rano i jest na prawdę super. Motywacją jest dla mnie ten spokój wieczorny i na prawdę mi się udaje, nawet nie odczuwam tego wstawania za poświęcenie, bo do pracy jadę już naładowana dobrą energią:)
OdpowiedzUsuńSzczerze Cie podziwiam! ja w życiu nie miałabym motywacji aby wstać o tej godzinie i jeszcze ćwiczyć.
UsuńFajnie jest mieć takie plany :) Ja często coś zaczynam, ale nie kończę :/ Jeśli mogę coś powiedzieć odnośnie kwasu migdałowego, to przed ciążą często korzystałam z tego zabiegu u kosmetyczki. I faktycznie na problemy skórne jest super :) Dobry też jest krem z tym kwasem. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńje tez tak miałam, dlatego wprowadzam drobne zmiany i to jakoś pomaga w ich realizacji.
UsuńSwietny plan. Ja niby grejpfruty lubie, ale jakos rzadko je jem. Wole pomarancze, mandarynki, ale dobrze ze mi przypomnialas, przy najblizszych zakupach zaopatrze sie w wieksza ilosc.
OdpowiedzUsuńCo to pilingu kwasem to powiem szczerze, ze nie mam doswiadczenia. Ale jak juz bedziesz widzeiec efekty kuracji to mam nadzieje ze sie znami podzielisz i ze nas zachecisz :) Ja jestm otwarta na takie pomysly, tylko czy to mozna samemu wykonac?
jeśli tylko będą te efekty:)
UsuńGrejpfruty to najlepsze, co mogłaś sobie obrać na ten miesiąc! Zawarta w nich witamina C uchroni Cię przed przeziębieniem - luty jest dla nas bardzo srogi w tym roku! ;) O kwasie migdałowym nie słyszałam, ale zainspirowałaś mnie - czekam na rezultaty Twojej kuracji! :)
OdpowiedzUsuńtez tak czuje, ze to była dobra decyzja :)
UsuńA ja akurat wczoraj wypiłam Frugo o smaku grejpfrutowym, ale wiem, że to nie to samo. Fajny pomysł z tymi praktykami. Ja też powinnam się za siebie wziąć :)
OdpowiedzUsuńhttp://myenchantix.blogspot.com/
:) ale zawsze już coś :)
Usuń