9 kwi 2015

Kwietniowe zdrowe praktyki

 Czuję, że gdzieś głęboko we mnie wszystko się mobilizuje, porusza i wzrasta. Jestem napalona na wiosnę. Po raz pierwszy od kilku miesięcy pomalowałam wczoraj paznokcie na czerwono. Zachowałam się też jak typowa kobieta w drogeryjnym dziale ze szminkami i błyszczykami i przytargałam coś nowego do domu. Wiosna zawróciła mi w głowie. W napięciu  oczekuję tych chwil, kiedy będę chodzić jak naćpana od zapachu bzów, jaśminu i wiosennego deszczu. Wcześniej chciałabym zaliczyć jeszcze kwitnące tarniny , a później czeremchy . Babcia i mama od zawsze przestrzegały, żeby nie zostawiać jej kwitnących pąków w sypialni, gdyż ponoć można się nie obudzić od ich intensywnego zapachu. Tym razem jednak  zaryzykowałabym takie   odurzenie... Ach, ta wiosna! Uderza do głowy nowymi pomysłami na samą  siebie, podsyca ambicje, koloruje rzeczywistość, odejmuje lat ( niekoniecznie metrykalnie).  Zatem  mam ochotę na szalony romans z mężem ( no ok, może być też Grey :) ), chcę być frywolna i kompletnie nią  pijana. Pragnę, aby sączyła się powoli i rozkosznie i przenikała do każdej komórki  mojego ciała. Chcę słuchać jak drą się w stawach żaby, szwendać się  po lasach i parkach, pójść gdzieś przetańczyć całą noc, upić się białym winem.  Jest tak jakby wszystko zaczynało się na nowo. Uwielbiam to uczucie...
Chciałabym pielęgnować je w sobie jak najdłużej. Troszczyć się o to by niezmiennie zachwycać się każdym nowy wiosennym porankiem, bez względu na fakt, że moje okna dopominają się o umycie.  Zrzucić parę kilo balastu z bioder, ale cycki zostawić w spokoju :) Kupić coś w odcieniu nieba, kwiatów hibiskusa.... no i może jeszcze jeden szary t-shirt do kolekcji. 


Ale tak naprawdę to najbardziej pragnę kupić sobie buty do biegania :)



pixabay.com




Styczniowe  i lutowe zdrowe praktyki wciąż w działaniu.   Największą plamę daję wciąż z... grejpfrutami. Trudno utrzymać mi prawdziwą regularność w ich zjadaniu, ale wciąż się staram. W marcu było jak w garncu, no i u mnie też. Prawda jest zatem taka, ze nic nowego sobie na ten miesiąc nie wymyśliłam.

Kwiecień zaś chcę uczynić  miesiącem ambitnego planu. Zabieram się za bieganie. To tyle, jutro idę po buty :)

Podzielę się szybko, to najlepsza możliwa mobilizacja :)

Marta

8 komentarzy:

  1. Z tym odchudzaniem to jest tak, że najszybciej waga zmniejsza się w miejscach, gdzie nie chcemy, a najwolniej tam gdzie chcemy gubić. Jak chudnę, to zawsze zmniejsza mi się biust... Jak tyję, to zwiększa.
    Wiosną jak będzie jeszcze troszkę cieplej, to planuję rower i tym środkiem lokomocji zamierzam przemierzać się do i z pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swoją drogą to fajnie, Anetko, że zwiększa Ci się biust, bo wiele kobiet marzy "żeby poszło w cycki", a nie w uda/biodra ;))
      Tylko z tym chudnięciem już gorzej.

      Usuń
  2. Ja pierwszą fascynację wiosną przeżyłam 2 tygodnie temu, a potem wiosna się wypięła na mnie to ja na nią też. Do dziś byłam obrażona. Chodziłam ze skwaszoną miną i burczałam na świat.

    Ale dziś odkurzyłam rolki, poszłam pojeździć i poczułam to! :) A teraz siadam przy kompie widzę taki wpis i sama się buzia cieszy! Pięknie to wszystko ujęłaś, co więcej zwróciłaś moją uwagę na pewne rzeczy, których być może być nie dostrzegła... Aż chce się czuć :)

    Dzięki za kopniaka :)
    Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie sądziłam, ze kopniakiem się skończy, ale skoro nie bolało, to ok :)

      Usuń
  3. Tak, wiosną człowiek budzi się do życia:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny i pozytywny post kipiący witaminami:) proszę o jeszcze! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedzenie Zakładników Codzienności oraz za Twój komentarz