29 sty 2015

Podsumowanie styczniowych zdrowych praktyk i garstka przemyśleń

Poza ostatnimi, trochę ślamazarnymi dniami, styczeń leci jak szalony. Nawet się nie obejrzałam, a mój malowany kalendarz     ( klik) staje się przeterminowany i czas pomyśleć nad nowym... Luty na horyzoncie, a z nim 3 nowe,  zdrowe praktyki do wprowadzenia. Intensywnie nad nimi rozmyślam, mam kilka typów, chciałabym jednak wprowadzić takie najbardziej "opłacalne" w sensie dbania o siebie holistycznie. O zdrowie ciała i jego ładniejszy wygląd, ale też o lepsze samopoczucie tak po prostu. Większą energię, power do działania... Bo w lutym wiadomo- czasem człowiek już tylko na oparach tej energii sunie do przodu... A z tyłu głowy mantra "byle do wiosny". Przynajmniej ja tak mam. W każdym razie, wracając do wątku -  styczniowy eksperyment zadziałał. Zobowiązanie siebie publicznie wpłynęło na  regularność stosowania   zdrowych praktyk. Apetyt rośnie zatem na więcej :) Metoda małych kroczków jest znacznie lepsza niż ogólne "będę żyć zdrowiej".  Okazuje się bowiem, że  zaplanowanie sobie drobnych działań, które finalnie mają przynieść wymierny efekt, nie przygniata nadmiarem nowych obowiązków i ogromem wyzwania. I jest zdecydowanie lekkostrawne dla rozleniwionej, "podkocykową" jesienią i  zimą, psychiki. Pisałam o tym kiedyś, przedstawiając metodę planowania SMART ( klik). 3 zdrowe praktyki to właśnie mój SMART w temacie będę żyć zdrowiej





Styczniowe zdrowe praktyki

W styczniu wzięłam na tapetę 3 zdrowe ( a dla mnie nowe) praktyki ( klik). Postanowiłam, że będę regularnie wprowadzać je w swoje życie, dążąc do tego, aby stały się zdrowymi nawykami. Po 3 tygodniach mogę stwierdzić, że wracam z tarczą :)

Po pierwsze napar z morwy. Jego picie weszło mi w krew i w tym momencie nie stanowi najmniejszego problemu. Dlaczego? Bo widzę realne korzyści dla siebie samej. Moje zapotrzebowanie na spożywanie słodyczy drastycznie spadło! Samej trudno mi w to uwierzyć, ale w dużej mierze przeszła mi ochota na podjadanie słodyczy. Co ważne, zauważyłam również, że nie mam takich napadów głodu, które zwykle kończyły się u mnie zjedzeniem czegokolwiek na szybko. Po powrocie z pracy spokojnie przygotowuję coś do zjedzenia - wytrzymuję bez przegryzania kromką chleba albo czymś słodkim. Dla mnie to wyraźna zmiana i zamierzam cały czas  regularnie pic napar z  morwy. Poza tym jest on tak zwyczajnie smaczny. Kusi mnie spróbowanie suszonej morwy jako dodatku do owsianki, ale cena trochę odstrasza.
Po drugie stosowanie kremu pod oczy. Wiem - jaka to niby zdrowa praktyka? Myślę, że każdy doskonale wie, jak delikatna i narażona na przesuszanie jest skóra pod oczami. Ja na szczęście nie mam problemów z cieniami, ale pierwsze, delikatne zmarszczki już są ze mną. Wklepywanie kremu pod oczy nie jest moją mocną stroną. Od wprowadzenia tej czynności jako zdrowej praktyki jest jednak zdecydowana poprawa. Przez ten czas zdarzyło mi się tylko 2 razy zapomnieć. Uważam, że to świetny wynik jak na mnie. Wcześniej chyba nigdy w życiu nie udało mi się regularnie używać tego typu kosmetyku.

Trzecią zdrową praktyką jest picie wody z cytryną z samego rana. Zaliczyłam kilka ( 3-4) wpadek, kiedy to o niej zapomniałam. W porannym pospiechu i gonitwie umknęła mi moja zdrowa praktyka. Jest na to bardzo proste rozwiązanie - wystarczy  wodę przygotować wieczorem i postawić obok łóżka. Nieskomplikowane lekarstwo na zapominalstwo.

Wstępnie, mam swoje 3 typy na lutowe zdrowe  praktyki (oczywiście będę kontynuować styczniowe ). Jestem jednak ciekawa Waszego zdania i pomysłów. Co  proponujecie? Na jakich prostych i nieskomplikowanych praktykach  warto się skupić w nowym miesiącu?


Zdjęcie trochę do tematu jak   kwiatek do kożucha... ale przyznajcie, czy ta roślina nie wygląda jak okaz zdrowia? :)

Marta


14 komentarzy:

  1. Gratuluję :) Przeczytałam powyższy tekst i zaczęłam się zastanawiać nad sobą. Zrobiłam szybką analizę stycznia i muszę przyznać, iż pomimo tego, że ten miesiąc ciągnął mi się w nieskończoność to tak naprawdę był bardzo dobrym miesiącem. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że sama dokonałam kilku małych zmian w swoim 'zdrowszym życiu', a ich efekty odbiły się echem na moim samopoczuciu i ... wadze! :) Natchnęłaś mnie energią i siłą na luty i teraz zrobię to bardziej rozsądnie i być może łatwiej będzie mi się pilnować.

    Tobie kibicuję z całego serca i czekam niecierpliwie żeby się dowiedzieć co postanowiłaś na kolejny miesiąc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to świetnie! okazuje się, ze jeśli człowiek chce, to wcale nie musi niczego planować, zmiany wchodzą mu w krew tak po prostu a zauważalne efekty dają jeszcze większego motywacyjnego kopniaka :)

      Usuń
  2. Ja to w lutym jadę już raczej na oparach oparów...
    Zaciekawiłaś mnie. Czytałam już kiedyś o technice małych kroków, ale jakoś tak wychodziło, że rzadko testowałam tą metodę na sobie. Pewnie dlatego, że jestem raczej z tych co lubią spektakularne efekty i to najlepiej od razu :) Ale czytam, czytam i u ciebie wydaje się to takie... łatwe! Kurczę, chyba spróbuję! Zaraz idę obmyślać trzy postanowienia na luty :) Jak wymyślę to dam znać co to :)
    Pozdrawiam ciepło!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie , dawaj! może mnie i innych czytelników do czegoś natchniesz. Czasem się po prostu nie wie co działa i sprzyja zdrowiu i urodzie. Ja jestem bardzo zadowolona z tych drobnych zmian a ich wcielanie w życie nie jest dużym utrudnieniem czy dodatkowym obowiązkiem.

      Usuń
    2. No to jestem znowu! Mam już swoje lutowe:
      #1 - codzienna herbatka z bratka. Podobno świetnie robi na cerę, a że mojej od zawsze daleko do ideału - spróbuję :) Napary z ziół lubię, więc nie powinno być problemów.
      #2 - (tu będzie gorzej) - aktywność fizyczna. Mam duży kłopot, żeby się do ćwiczeń zmotywować, więc na razie dwa razy w tygodniu, ale docelowo widzę się ćwiczącą z uśmiechem na twarzy co najmniej cztery razy na tydzień ;)
      #3 - coś dla ducha - codzienna lista wdzięczności. Co wieczór dziękujemy za wszystko, co sprawiło, że nasz dzień był lepszy (mogą to być drobnostki: córka narysowała dla mnie śliczny obrazek, nieznajomy przepuścił w kolejce, kwiaty na parapecie pięknie kwitną...) Podobno bycie wdzięcznym bardzo podnosi poczucie szczęścia, więc spróbuję :)
      A ty trzymaj kciuki, szczególnie za #2 :)
      Pozdrawiam ciepło, Zuza.

      Usuń
    3. świetne cele! jeżeli nie zapomnisz - daj znać jak z tym bratkiem. Moja cera niestety również pozostawia wiele do życzenia i właśnie w związku z nią bedzie moja lutowa praktyka- o czym chyba jutro. A co do ćwiczeń - próbowałaś z Mel B? Ja z nią sobie ćwiczę w domu i jest ok :)

      Usuń
    4. Chyba muszę spróbować, bo jesteś kolejną osobą, która właśnie JĄ poleca :)

      Usuń
  3. Ha, ja też od stycznia zaczęłam wklepywać krem pod oczy :D niestety nie mogę się pochwalić sukcesami na tym polu, ciągle o tym zapominałam.
    Zaciekawiłaś mnie tym naparem z morwy, nigdy o nim nie słyszałam. To oficjalne, że zmniejsza zapotrzebowanie na słodki smak, czy tylko u Ciebie tak działa? Idę pogooglować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, czytałam, ze rzeczywiście zmniejsza łaknienie na słodycze- ja u siebie zauważyłam ogromny spadek chętek na coś słodkiego. Dlatego picie naparu z morwy białej jest dla mnie zdrowa praktyka numer 1 z tych styczniowych :)

      Usuń
  4. Jakiego kremu pod oczy używasz? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z Dax z serii Perfecta. Nic specjalnego - dostałam go jako gratis do zakupów. Jak zużyję to wybiorę jakiś inny.

      Usuń
  5. Mery jestem z Ciebie dumna!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. No i wlasnie o to to chodzi kochana, zeby malymi kroczkami dążyc do zdrowego zycia :) A takim zbiegiem okolicznosci moj nowy wpis wlasnie dotyczy codziennego picia cieplej wody z cytryna :) Tez wcielilam w zycie :)

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedzenie Zakładników Codzienności oraz za Twój komentarz