15 lip 2015

W jakim stylu pakujesz się na wakacje ?





Widzisz to? Na łóżku leży zawartość Twojej szafy.

W wariancie optymistycznym - w postaci równiutko ułożonych, przemyślanych pod względem zawartości stosików, uwzględniających prognozę pogody  z tefałenu wraz z  marginesem  błędu.  Bikini skąpe lub zabudowane - w zależności od kroju majtek zalecanych do kształtu figury (zanim Triny i Susanah weszły na rynek funkcjonował podział na jabłko i gruszkę, jednak te "owocowe" czasy bezpowrotnie minęły - obecnie po świecie chodzą jeszcze  np. kobiety-stożki czy kobiety-kolumny). Dalej - dwie góry - trzy doły lub na odwrót. Coś na tak zwany długi rękaw  i rzecz jasna na długą nogawkę. Dla pakujących się bezdzietnych (lub tych   co wyjeżdżają   z babcią)  - coś odpowiedniego  na szaleństwo do białego rana, jednak wciąż w duchu wakacyjnego luzu czyli bez przesady.

W wariancie pesymistycznym - w postaci jednego wielkiego kopca z ciuchów  piętrzącego się  pod sam sufit. Jakby ktoś pod nimi zakopał metr ziemniaków na zimę. A w tymże kopcu różne dawno  zapomniane skarby. Asortyment uwzględniający nie tylko prognozę pogody z tefałenu wraz z marginesem błędu, ale również szybko postępujące zmiany klimatu. Wełniane skarpety, wełniane swetry, kominy i szale, tak zwana przejściówka na wiosnę i jesień i tak dalej.  Do tego  biała bluzka z matury, zmultiplikowany mityczny   "tiszert po domu", spodnie dzwony sprzed dekady i wiele innych rzeczy okraszonych sentymentem a bywa że i plamą.  W tym wszystkim  ani widu ani słychu po bikini i po majtkach - już nieważne czy tych  skąpych czy zabudowanych.

Chciałoby się napisać, że to prehistoria, jednak jeszcze trochę  pamiętam takie czasy. Wariant numer dwa. Zanim nie wyniosłam tony ubrań do kontenerów PCK, zanim nie przetrzebiłam okazałych zbiorów upchanych w szafie, tonęłam na okoliczność pakowania. Nie tylko tego związanego z wakacyjnym wyjazdem, lecz z każdym innym także.  W przypływie sił i optymizmu wywalam wszystko na środek pokoju  i niczym nurek - rzucałam się w odmęty tej ubraniowej toni. Zwykle schodziło mi mniej więcej do północy - po wstępnym rozeznaniu w tymże bogatym arsenale  trzeba było  jeszcze wytypować te dwie góry i trzy doły.


Cieszy mnie, że to już za mną.  Odkąd pozbyłam się niepotrzebnych rzeczy pakowanie stało się prostsze i przyjemniejsze. Pewną pułapkę stanowi   fakt, że wyjeżdżamy na urlop własnym samochodem. Pojemny bagażnik kusi. Jednak w tym roku postanowiłam nie popełniać zeszłorocznego błędu i nie wywozić ze sobą połowy domu tylko dlatego, że jest miejsce.

Czy jest tu ktoś wyjeżdżający na urlop własnym  samochodem ? Jeżeli tak - czy znany jest mu ten syndrom przepakowywania mieszkania do auta?

Trzeba mocno trenować silną wolę mniej więcej  miesiąc przed wyjazdem, by myśl "to jeszcze się może przydać" nie zakiełkowała razy tysiąc podczas pakowania. A jak kiełkuje-  to szybko jej ukręcić łepek, zdusić ją w zarodku,  by nie przemieszczać się po świecie niczym w cygańskim taborze .

Szkoda koni - nawet tych mechanicznych.



p.s. Jako ilustracje moich dzisiejszych wywodów zamieszczam zdjęcia z tegorocznej kampanii toreb podróżnych LV.  Stylowe jak te torby. 



Marta





4 komentarze:

  1. Ostatnio wyjeżdżaliśmy bez samochodu - na weekend. Zwiedzanie odbywało się z plecakiem na plecach, więc trzeba było dla własnego dobra zminimalizować jego zawartość. A przy podróży samochodem - u mnie wariant optymistyczny. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie wyjazd samochodem powoduje, że zabieramy zbyt dużo klamotów, z wielu czasami nawet nie skorzystamy podczas urlopu. Ja mam niestety tendencję, do zabierania zbyt dużo ;))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie wyjazd samochodem powoduje, że zabieramy zbyt dużo klamotów, z wielu czasami nawet nie skorzystamy podczas urlopu. Ja mam niestety tendencję, do zabierania zbyt dużo ;))))

    OdpowiedzUsuń
  4. i am serious buyer ofmen hairstyle if anyone interested contact me.

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedzenie Zakładników Codzienności oraz za Twój komentarz