Zdecydowanie nie jestem z tych, których elektryzuje wiadomość o kumulacjach w loteriach. Wychodzę z założenia, że jeśli człowiek sam nie zakasa rękawów, los nie ześle mu gwiazdki z nieba albo kopy pieniędzy. Dżinnów w naszym klimacie brak. Rawa ( czytaj: brudna i śmierdząca rzeka, płynąca przez Katowice) nie obfituje raczej w złote rybki ( obawiam się, że jej ekosystem tworzą głównie glony i śmieci). Kominiarzy tutaj dostatek i nawet jeden wczoraj był u mnie w domu, ale oni są od życzeń małego kalibru. Po tym krótkim przeglądzie ewentualnych, magicznych źródeł różnorakich dóbr i pieniędzy, już chyba łatwiej szukać bogatego i starego wuja ze spadkiem. Ale, ale... może i ja zmienię zdanie w kwestii tych kumulacji, bo właśnie coś wygrałam! Słodki smak zwycięstwa poczułam w lekko skisły wieczór. Gwałtowny wybuch szczęścia na wieść o wygranej w konkursie Kukbuka był prawdziwym energetycznym kopem. Ze zdwojoną siłą zabrałam się potem do karkołomnych wywijasów szydełkiem, które w efekcie mają przynieść wymarzoną pufę. Czasami jednak warto dać szansę szczęściu się poszczęścić...
Ciekawi mnie, czy bierzecie czasami udział w konkursach, czy może wychodzicie z założenia, że nie warto? Biorąc pod uwagę jak wielu ludzi do nich przystępuje, szanse są czasami nikłe. Szczególnie w tych, w których wystarczy się jedynie zgłosić, a wygrany jest wybierany przez losowanie. Albo w różnego rodzaju grach w stylu totolotka. Przyznaję, to nie dla mnie. Co innego, kiedy w zadanie konkursowe trzeba włożyć trochę wysiłku, uruchomić swoją kreatywność czy wykorzystać swoją wiedzę. Tutaj tłumy chętnych zwykle się przerzedzają a grono potencjalnych uczestników jest mniejsze.
Ja w swoim życiu wygrałam coś trzy razy. Pierwszy raz był kilka lat temu - w konkursie telefonicznym wygrałam bilet na koncert zespołu The Australian Pink Floyd. Drugim razem nagrodą również były bilety ( tym razem dwa), na koncert wokalistki Ayo ( właśnie Jej sobie słucham w tle). Trzeci raz - w ubiegłym tygodniu. Zabawne. Jeszcze kilka lat temu na czyjeś pytanie o to, czy kiedyś coś wygrałam - odpowiadałam, że nie mam do tego szczęścia. To była taka automatyczna odpowiedz, ale zgodna z moim przekonaniem na ten temat. Na serio sądziłam, że nie mam szczęścia. Prawda jest jednak taka, że raczej nie próbowałam. Teraz? Teraz myślę inaczej. Szczęście- szczęściem, jednak jeżeli już na starcie człowiek stwierdzi, że nie ma szans, że nie warto - nie daje sobie nawet szansy. Na próbę, na sprawdzenie. Abstrahując od konkursów, tych małych i dużych, w życiu niektórzy też tak mają. Towarzyszy im przekonanie, że nie mają szczęścia. Ze w różnych życiowych sytuacjach nawet nie warto stawać w konkury z innymi, którzy są z pewnością lepsi, sprytniejsi, bardziej obrotni. Gdy wstukiwałam swój komentarz, dzięki któremu wygrałam, przez głowę przemknęła mi myśl, że jest naprawdę sprytny i fajny, ale... Ale, ale... Po "dobry" powinna być kropka. I kropka. Po co to "ale"?
Marta
Ja kiedyś brałam udział w konkursach i zdarzało mi się coś wygrać, nawet dość wartościowe nagrody jak np. cyfrówkę. Ale to było w czasach, kiedy nie było jeszcze zawodowych konkursowiczów, którzy rozwalają system we wszystkich ogólnodostępnych konkursach, często grając nieuczciwie.
OdpowiedzUsuńA ta książka Grzegorza jest świetna. Jego natomiast miałam wczoraj okazję poznać i jest przepozytywnym człowiekiem :)
zawodowi konkursowicze... kiedyś czytałam o ludziach, którzy żyją z konkursów, tzn. sprzedają nagrody bądź wygrywają pieniądze . Byc może chodzi właśnie o takie osoby? To dobra wiadomość, ze książka świetna, ja póki co tylko rzuciłam okiem, ale późniejszym wieczorem przejrzę dokładniej :)
OdpowiedzUsuńA mnie kiedyś w Liceum przez przypadek w Radiu Eska udało wygrać się odtwarzacz CD na MP3.To był hit!Pamiętam,że wystarczyło zadzwonić i powiedzieć coś o Jennifer Lopez.I w sylwestra gdy szykowałam się na sylwestrową imprezę zadzwonili z radia i nawet byłam na lini;)no i ostatnio miałam szczęście w 2 rozdawajkach na blogach.Ale mialam koleżankę która w konkursie na hasło reklamowe banku wygrała auto.Ale ona to była z tych co"bogatemu to i byk się
OdpowiedzUsuńocieli".
szalenstwa-panny-matki.blogspot.com
to tez fajna nagroda ten odtwarzacz :) A co do twojej koleżanki - pamiętasz może to hasło reklamowe? jestem ciekawa :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńDawno nie było takiego artykułu. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuń