20 sty 2015

Słodki smak wygranej

Zdecydowanie  nie jestem z tych, których elektryzuje wiadomość o kumulacjach w loteriach. Wychodzę z założenia, że jeśli człowiek sam nie zakasa rękawów, los nie ześle mu gwiazdki z nieba albo kopy pieniędzy. Dżinnów w naszym klimacie brak.  Rawa ( czytaj: brudna i śmierdząca rzeka, płynąca przez Katowice) nie obfituje raczej w złote rybki ( obawiam się, że jej ekosystem  tworzą głównie glony i śmieci). Kominiarzy  tutaj dostatek i nawet jeden wczoraj był u mnie w domu, ale oni są od życzeń małego kalibru. Po tym krótkim przeglądzie ewentualnych, magicznych źródeł różnorakich dóbr i pieniędzy, już chyba łatwiej szukać bogatego i starego wuja ze spadkiem. Ale, ale... może i ja zmienię zdanie w kwestii tych kumulacji, bo właśnie coś wygrałam! Słodki smak zwycięstwa poczułam w lekko skisły wieczór. Gwałtowny wybuch szczęścia na wieść o wygranej w konkursie Kukbuka był prawdziwym energetycznym kopem. Ze zdwojoną siłą zabrałam się potem do karkołomnych wywijasów szydełkiem, które w efekcie mają przynieść wymarzoną pufę. Czasami jednak warto dać szansę szczęściu się poszczęścić...






Ciekawi mnie, czy bierzecie czasami udział w  konkursach, czy może wychodzicie z założenia, że nie warto? Biorąc pod uwagę jak wielu ludzi do  nich przystępuje, szanse są czasami nikłe. Szczególnie w tych, w których wystarczy się jedynie zgłosić,  a wygrany jest wybierany przez losowanie. Albo w różnego rodzaju grach w stylu totolotka. Przyznaję, to nie dla mnie.  Co innego, kiedy w zadanie konkursowe trzeba włożyć trochę wysiłku, uruchomić swoją kreatywność czy wykorzystać swoją wiedzę. Tutaj tłumy chętnych zwykle się przerzedzają a grono potencjalnych uczestników jest mniejsze. 

Ja w swoim życiu wygrałam coś trzy razy.  Pierwszy raz był kilka lat temu - w konkursie telefonicznym wygrałam bilet na koncert zespołu The Australian Pink Floyd. Drugim razem nagrodą również były bilety ( tym razem dwa), na koncert wokalistki Ayo ( właśnie Jej sobie słucham w tle). Trzeci raz - w ubiegłym tygodniu. Zabawne. Jeszcze kilka lat temu na czyjeś pytanie o to, czy kiedyś coś wygrałam - odpowiadałam,  że nie mam do tego szczęścia.  To była taka automatyczna odpowiedz, ale zgodna z moim przekonaniem na ten temat. Na serio sądziłam, że nie mam szczęścia. Prawda jest jednak taka, że raczej nie próbowałam. Teraz? Teraz myślę inaczej. Szczęście- szczęściem, jednak jeżeli już na starcie człowiek stwierdzi, że nie ma szans, że nie warto - nie daje sobie nawet szansy. Na próbę, na sprawdzenie. Abstrahując od konkursów, tych małych i dużych,  w życiu niektórzy też tak mają. Towarzyszy im przekonanie, że nie mają szczęścia. Ze w różnych życiowych sytuacjach nawet nie warto stawać w konkury z innymi, którzy są z pewnością lepsi, sprytniejsi, bardziej obrotni. Gdy wstukiwałam swój komentarz, dzięki któremu wygrałam, przez głowę przemknęła mi myśl, że jest naprawdę sprytny i fajny, ale... Ale, ale... Po "dobry" powinna być kropka. I kropka. Po co to "ale"?


Marta

6 komentarzy:

  1. Ja kiedyś brałam udział w konkursach i zdarzało mi się coś wygrać, nawet dość wartościowe nagrody jak np. cyfrówkę. Ale to było w czasach, kiedy nie było jeszcze zawodowych konkursowiczów, którzy rozwalają system we wszystkich ogólnodostępnych konkursach, często grając nieuczciwie.
    A ta książka Grzegorza jest świetna. Jego natomiast miałam wczoraj okazję poznać i jest przepozytywnym człowiekiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zawodowi konkursowicze... kiedyś czytałam o ludziach, którzy żyją z konkursów, tzn. sprzedają nagrody bądź wygrywają pieniądze . Byc może chodzi właśnie o takie osoby? To dobra wiadomość, ze książka świetna, ja póki co tylko rzuciłam okiem, ale późniejszym wieczorem przejrzę dokładniej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie kiedyś w Liceum przez przypadek w Radiu Eska udało wygrać się odtwarzacz CD na MP3.To był hit!Pamiętam,że wystarczyło zadzwonić i powiedzieć coś o Jennifer Lopez.I w sylwestra gdy szykowałam się na sylwestrową imprezę zadzwonili z radia i nawet byłam na lini;)no i ostatnio miałam szczęście w 2 rozdawajkach na blogach.Ale mialam koleżankę która w konkursie na hasło reklamowe banku wygrała auto.Ale ona to była z tych co"bogatemu to i byk się
    ocieli".
    szalenstwa-panny-matki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. to tez fajna nagroda ten odtwarzacz :) A co do twojej koleżanki - pamiętasz może to hasło reklamowe? jestem ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawno nie było takiego artykułu. Bardzo fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedzenie Zakładników Codzienności oraz za Twój komentarz